Wydawało mi się, że taki wianek to robota łatwa, szybka i przyjemna. Oj jak mocno się myliłam. Przyklejanie kory do styropianowej oponki to misterna praca. Kto obserwuje mnie na instagramie lub facebooku ( do czego zapraszam, bo bywam tam częściej niż tu na blugu) widział, że nazwałam to korowe puzzle. Ale dużo pracy, nieprzespana noc i trzy mocno oparzone klejem palce dały fantastyczny efekt.
Przez chwilę chciałam zostawić samą korę. Jakoś urzekł mnie ascetyczny, czysty, korowy wianek. Ale jak wstałam rano, to dodałam orzechy i mini czerwone bombeczki. Gdzieniegdzie zza orzechów nieśmiało wygląda też mech.
Wianek miałam oddać w prezencie, ale zostanie ze mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz