Z manufaktury przeobraziłam się ostatnio w fabrykę - fabrykę wieszaków.
Moja kochana krawcowa poprosiła o zrobienie dla niej "paru" wieszaków. Akcentuję "paru" - bo nie były to dwie sztuki :) Na szczęście kobieta ma anielską cierpliwość, więc nie popędzała i nie dzwoniła co pięć minut z pytaniem kiedy będą gotowe - za co serdecznie jej dziękuje.
Pracownia "Gena" nie miała znaku i logotypu, więc trzeba było jakiś stworzyć. Nie wskazała też konkretnego wzoru, który chciała mieć - więc zrobiłam różne, z nadzieją, że przypadną do gustu. Jedynym wymaganiem były wcięcia w wieszakach, by powieszone sukienki się nie zsuwały. Kupne wieszaki są gładkie i wcięć nie mają - trzeba było je zrobić.
Przy okazji możecie zerknąć na cudne kreacje, które na miarę szyje się w Pracowni "Gena" (klik)
A oto część pierwsza wieszaczków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz