Człowiek złapie parę promieni słonecznych i od razu ma ochotę popracować. Nie żebym była z tych leniwych, ale jakoś kreatywność rozkwita jak te wiosenne pączki. No ale co z tego, jak we własnym warsztacie jest się gościem i nie pilnuje się inwentarza. Wtedy nawet dobre chęci nie wystarczą. Bo co się okazało? Kleju resztka, lakier jak gluty, ulubiona farba wyschnięta, pędzle ktoś pochował. No jak pracować ja się pytam?
A zachciało mi się kwiecistego domku dla ptaszków. Właściwie to jedynie przedniej elewacji. Deseczkę znalazłam w rupieciach, tu się przypiłowało, tam wywierciło dziurkę, wbiło drewniany kołeczek, wyszukałam serwetkę w bratki ( bo jakoś tak mi się wiosennie kojarzy) - do tego momentu wszystko szło idealnie. No a potem to pod górkę. Na koniec chciałam patyczki przykleić, to kleju nie było!
I nawet do zdjęcia warunki niesprzyjające, bo wiało niemiłosiernie i domek co rusz spadał. No dajcie spokój! Dobrze, że internetu nie odcięli, bo to byłaby przesada.
A ten ptaszek co to sobie dynda, to moje zeszłoroczne próby zaprzyjaźnienia się z maszyną. Wciąż się jedynie kumplujemy, z przyjaźni na razie nici.
O! Jaki ten twój domek uroczy :)
OdpowiedzUsuńTrudy twórczego działania, znam to, praca wre, a tu nagle coś za krótkie, czegoś zabrakło, coś źle wycięte... Ale im więcej przeciwności, tym potem większa duma, że się dało radę :)
Pozdrawiam :)
masz rację, im trudniej tym bardziej się człowiek cieszy
UsuńDomek a raczej willa dla ptaszków, bardzo mi sie podoba:))
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńDomek jest przepiękny Kochana ! Uwielbiam domki dla ptaszków
OdpowiedzUsuńfasada piękna, ale dzieci w tym domu wychowywać się nie da...
OdpowiedzUsuńpopraw się! Ptaszki czekają! :-)