Ta konfitura, jest o niebo lepsza.
Pierwszą partię zrobiłam w piątek z kilograma śliwek. Chciałam sprawdzić czy będzie mi smakować. Smakowało. Och, jak smakowało! 4 słoiczki, które wyszły z kilograma, zniknęły w mgnieniu oka.
Żeby było jasne - nie zjadłam ich sama. Choć nie ukrywam, pomogłam w znikaniu. Tak czy inaczej, trzeba było kupić śliwek (na drzewku już nic nie zostało) i zrobić kolejną partię, a właściwie dwie.
SKŁADNIKI:
1 kg śliwek
szklanka cukru
szklanka cukru
(chyba że ktoś lubi bardzo słodkie to więcej)
pół tabliczki czekolady
(ja użyłam wielkanocnego zająca, bo takiego znalazłam w spiżarni, miał 60g)
ok 50g kakao ( jakieś 5 łyżek)
* rum ok 4 łyżki
PO KOLEI:
1. Śliwki umyć, przekroić, wyciągnąć pestki
2. Do garnka ze śliwkami wsypać cukier i smażyć śliwki aż będą miękkie, a konsystencja dość gęsta. Uwaga - lubią się przypalać :) trzeba więc często śliwki mieszać.
3. Na końcu dodajemy kakao oraz czekoladę i mieszamy, żeby się rozpuściły.
4. Przekładamy konfiturę do wyparzonych słoiczków. ( warto zostawiać sobie słoiczki po koncentracie musztardzie czy dżemie, są jak znalazł na własne przetwory)
5. GOTOWE :)
6.* Drugą partię zrobiłam z dodatkiem rumu. Pachniało zjawiskowo, ale żeby jakoś niesamowicie wpłynęło na smak konfitury, to nie jestem pewna.
Metod na smakowanie konfiturki było wiele - jedni jedli z bułeczką, inni z naleśnikiem, jeszcze inni łyżeczką prosto ze słoiczka.
Najważniejsze: bardzo, ale to bardzo dziękuję Ani za pomysł na tę konfiturę !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz